Łukasz Antkiewicz 08-03-2006, ostatnia aktualizacja 07-03-2006 23:39

Specjalna komisja śledcza w szczecińskim magistracie tropi, kto wtrynił prawie sto kilogramów łakoci na dwugodzinnym spotkaniu

Łup: 60 kg ciastek, 30 kg owoców, 40 litrów kawy i herbaty oraz 50 litrów soków. Podejrzani: 30 kombatantów, którzy przez dwie godziny bawili się w Urzędzie Miasta w Szczecinie - tak wyglądają kulisy afery, którą próbuje rozwikłać sztab urzędników.

Wszystko zaczęło się niewinnie. Na spotkanie do magistratu zaproszono kombatantów. Stoły zastawiono tak suto, że łakoci mogło wystarczyć na prawie 450 osób. Ale po przyjęciu z 30 starszymi ludźmi zostały tylko okruszki i puste kartony. Czy to możliwe, że każdy z kombatantów zjadł po dwa kilogramy słodyczy, kilogram owoców i popił to trzema litrami napojów? To pytanie zaczęło dręczyć urzędników. Prezydent Marian Jurczyk postanowił powołać komisję śledczą do wyjaśnienia sprawy. - Wydaliśmy na imprezę 1,5 tysiąca złotych i nic nie zostało - denerwuje się Dawid Brzozowski, pracownik urzędu.

Są już pierwsze hipotezy. Urzędnicy winy upatrują w zespole muzycznym, który przygrywał gościom. Zespół zagrał dłużej, więc spotkanie się przeciągnęło. - Muzyka mogła pobudzić apetyt, była lekka i przyjemna, taka w sam raz do jedzenia - podejrzewa Brzozowski. - Atmosfera była przyjemna, trochę się zasiedzieliśmy - przyznaje pan Marian, jeden z uczestników przyjęcia. - Ale aż tak dużo nie zjedliśmy - oburza się.

Wszystko wskazuje na to, że odkrycie ciasteczkowych skrytożerców nie będzie sprawą łatwą, a szczecińska komisja śledcza ma nawet większy orzech do zgryzienia niż komisje ds. Orlenu i sprawy Rywina.

Tyle zjeść? To byłby rekord!

Wojciech Wypych, warszawski cukiernik: - Dwa kilogramy ciasteczek w ciągu jednego wieczora? To nawet jak dla mnie cukiernika duże ilości. Co prawda możliwe jest zjedzenie takiej ilości, są tacy rekordziści. Ale czy kombatantom udało się pobić te rekordy? Nie sądzę.